środa, 6 lutego 2013

"Jesteś Dawson, a to oznacza kłopoty..."


9 września




O mój Boże, o mój Boże, o mój Boże! W co ja się wplątałam?! Jak mogłam obiecać Austinowi, że pójdę na przesłuchanie do szkolnego musicalu? Nie dam rady. Zwymiotuję, umrę, a następnie znów zwymiotuję. Chyba się zaraz rozchoruję z nerwów.
Właśnie! Choroba!
- Tato! – krzyknęłam wyściubiając nos z łazienki. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, więc ruszyłam na poszukiwania rodzica. Z nerwów potykałam się jeszcze mocniej, niż zazwyczaj, choć przecież znam w tym domu, każdą najmniejszą szparkę.
Zapukałam do drzwi od pokoju ojca, po czym ostrożnie zajrzałam do środka. Pomieszczenie okazało się puste. Salon, druga łazienka, kuchnia oraz pokój gościnny również. Świetnie, mój kochany tatuś znów gdzieś zniknął. Właściwie nie widziałam go już od kilku dni. Odpowiedzialny rodzic, nie ma co. Kiedy choć raz może się na coś przydać i zwolnić mnie z lekcji, jego oczywiście nie ma. Jestem zbyt wielkim tchórzem żeby iść na wagary. Już i tak mam przechlapane w szkole. Mogłabym zniknąć, najlepiej na długo. Może wtedy wszystko by się ułożyło, a Weinberger skreśliłaby mnie ze swojej czarnej listy. Tja, dobre sobie. Gdybym umarła, prześladowałaby mnie w piekle. Słowo daję, ta kobieta ma jakieś konszachty z siłami nieczystymi. Zachciało mi się zgrywać bohaterkę, więc teraz muszę zdobyć się na odwagę i pokazać w sali numer 206 – miejscu, gdzie nadzieja zawodzi, a najgorsze koszmary stają się rzeczywistością. CeCe pewnie i tak nie doceniła mojego poświęcenia. Nie oczekuję żadnych peanów i uznania z jej strony, ale zwykłe „dziękuję” miło byłoby usłyszeć. Mogłaby mi też w końcu odpuścić. Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo mnie nienawidzi. Przecież nic jej nie zrobiłam!
- Przestań, Ally! – nie mogę się rozczulać nad sobą. Dzisiejszy dzień będzie ukoronowaniem wszelkich moich upokorzeń i kompromitacji. Wyjdę na scenę i się zbłaźnię, a wtedy już nigdy nie pokażę się tym ludziom na oczy. Ubłagam Dominikę, może mnie zaadoptuje i zabierze ze sobą do Meksyku.
Kochamy Meksyk! Ten klimat, tę atmosferę, tych ludzi, tę kuchnię, telenowele. Wszystko!  Do hiszpańskiego przykładam się tylko dla mojej zwariowanej sąsiadki. Obiecała, że w prezencie na moje dwudzieste pierwsze urodziny, zafunduje mi wycieczkę do Meksyku. Dominika za swoje pierwsze honorarium, za serię popularnych na całym świecie powieści, kupiła niewielki domek niedaleko Veracruz. Chociaż nigdy tam nie byłam, kocham to miejsce całym sercem.
Jeśli alternatywą byłby wyjazd tam, to dzisiejsza porażka nie wydaje się być takim najgorszym wyjściem. Cóż znaczy kilka chwil wstydu, gdy są widoki na spełnienie marzeń?
Pijąc herbatę, próbowałam dodać sobie otuchy. Nigdy nie byłam zbyt pewna siebie, dziś odczuwałam marność swojej osoby jeszcze intensywniej dziś zwykle. Przyzwyczaiłam się do upadków, z każdego kolejnego podnosiłam się coraz szybciej. Kwestia doświadczenia, jak mniemam, ale wiele bym oddała, aby dziś nie dorzucić kolejnej cegiełki do bagażu doświadczeń. Nie jestem mułem, nie udźwignę tyle.
Wpadam w poetycki ton. Niedobrze! Świrowanie ze zdenerwowania wkroczyło na najwyższy poziom. Nie wytrzymam! Chwyciłam za komórkę i spojrzawszy na zegarek, wyszłam z domu. Męka się rozpoczyna.
- Nienawidzę cię – odezwał się zaspany głos w słuchawce. W ferworze rozmyślań, zapomniałam, że moja sąsiadka jest strasznym śpiochem. Jeszcze gorszym niż ja. Całymi dniami nie wychodzi z łóżka. Często odwiedza mnie w piżamie i chodzi w niej również po naszym osiedlu. „Po co mam się ubierać, skoro za chwilę wrócę do łóżka? Wyznaję zasadę, że należy oszczędzić sobie zbędnego wysiłku.” – powtarza zawsze Dominika.
- Potrzebuję kogoś, kto błyskawicznie mnie ogarnie. Dziś jest to przesłuchanie. Nie wiem co mam robić – zapiszczałam do telefonu. Strach blokował mi głos, czułam, że się trzęsę.
- Jak bardzo chcesz zagrać w tym musicalu? – mimo zmęczenia, Dominika mnie nie zawiodła. Idąc na przystanek, zauważyłam u wylotu drugiej strony ulicy Deza. Szukał czegoś w plecaku. Nie podeszłam do niego. Chciałam najpierw uspokoić rozdygotane myśli.
- Najbardziej na świecie – odparłam po chwili. Po drugiej stronie panowało milczenie, wystraszyłam się, że moja rozmówczyni zasnęła, ale usłyszałam stukot talerzy. Pewnie przygotowywała sobie śniadanie.
- Chcesz dostać rolę, więc pójdziesz tam i skopiesz wszystkim tyłki. Rozumiesz, Mała? Nie chcę słyszeć o tym, że się boisz. To pierwszy krok do spełnienia twoich marzeń i zrobisz go – łatwo jej było mówić. To nie ona musiała stanąć przez tłumem ludzi i zaśpiewać! Łudziłam się, że powie abym zrezygnowała, ale nie, jak zawsze zachęcała mnie do ryzyka i dodawała odwagi. Rozłączyłam się po chwili i dogoniłam mojego przyjaciela. Mimo wczesnej pory, miał znakomity humor. Nigdy go nie tracił, nawet w najgorszych momentach. Uwielbiam w nim tę pogodę ducha. Roztacza radość tam, gdzie się znajduje i nie sposób się przy nim martwić. Już po chwili rozmowy musicale, przesłuchania i wszystkie problemy, wyleciały mi z głowy. Żartowaliśmy i chichotaliśmy przez resztę naszej krótkiej trasy. Zza zakrętu wyłonił się autobus, więc przyśpieszyliśmy kroku i w ostatnim momencie, udało nam się wejść do pojazdu. Trish siedziała na jednym z poczwórnych siedzeń. Pomachała nam, a my starając się zachować równowagę, dołączyliśmy do niej. Austina nigdzie nie było. Ucieszyłam się, jeśli nie pojawi się dziś w szkole, będę mogła odpuścić sobie przesłuchanie. Przyzwyczaiłam się do bycia tchórzem, więc pogarda do samej siebie, szybko by zniknęła.
Bardzo często żałuję, że droga do szkoły nie jest dłuższa. Uwielbiam te poranne rozmowy z przyjaciółmi. Ich optymizm daje mi powera na cały dzień męki. Nie wiem, co bym bez nich zrobiła. Wciąż nie mogę przestać się dziwić, że dwójka tak wspaniałych ludzi, przyjaźni się z kimś takim, jak ja. Mogliby rządzić szkołą i być popularni, ale nie dbają o takie rzeczy.
Roztkliwiłam się. Ostatnio nie wiem co się ze mną dzieje. Błyskawicznie zmienia mi się nastrój, euforia przechodzi w smutek, a następnie w gniew. Rok szkolny działa na mnie niekorzystnie.
Wysiedliśmy z pojazdu i ruszyliśmy w stronę budynku. Na parkingu, jak zawsze panował tłok. Uczniowie podjeżdżali i pchali się do grupek swoich znajomych. Zauważyłam samochód mojej siostry. Właśnie szła z Magą w kierunku drzwi wejściowych. Mimo znacznej odległości, widziałam, że coś jest nie tak. Ruszyliśmy w jej stronę. Skręciła na ganek, wyjątkowo pusty o tej porze.
- Hej ludzie – uśmiechnęła się Kika. Maga również się przywitała. Wydawały się wyluzowane i spokojne, ale czułam, że coś jest nie w porządku.
- Co jest? – zapytałam uważnie przyglądając się im. Milczały przez chwilę, jakby bijąc się z myślami.
- Wszystko okej – blondynka nie potrafiła kłamać. Moja siostra wciąż uparcie milczała i wpatrywała się w ziemię. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Trish i Dez również wyglądali na zdezorientowanych. Przenosili spojrzenie z jednej, na drugą, ale rozumieli tyle samo, co ja, czyli nic.
- Okej – powiedziałam przeciągle i ruszyłam w stronę szafki. Moi przyjaciele podążyli za mną. Chcieliśmy dać dziewczynom czas na zastanowienie się. Martwiły się czymś i nie wiedzieć czemu, przeczuwałam, że to ma coś ze mną wspólnego. Kika zawsze usiłowała mnie chronić i nie sprawiać przykrości, a Magdalena traktowała mnie jak małą, bezbronną siostrzyczkę. W końcu jestem siostrą jej przyjaciółki i fakt, że one są popularne i należą do grona elity, nie ma znaczenia.
- Musimy jej powiedzieć – gorączkowy szept blondynki dotarł do moich uszu. Moja siostra odpowiedziała równie wzburzonym tonem, jednakże bardziej hamowała emocje i niczego nie udało mi się podsłuchać. Zadźwięczał dzwonek. Dziewczyny zerwały się z miejsca i biegiem ruszyły w kierunku sali, gdzie miały biologię. Postanowiłam przycisnąć Magę i wyciągnąć od niej informacje. Jeszcze nigdy nie widziałam mojej siostry tak zdenerwowanej. Udałam się na chemię, życząc moim przyjaciołom powodzenia na teście z hiszpańskiego. Po cichu liczyłam, że uda im się spisać zadania. Miałam po dziurki w nosie ściągania, ale mała pomoc naukowa może się przydać.
Garby siedział na naszym miejscu i na mój widok uśmiechnął się szeroko.
- Cześć buntowniczko – przytulił mnie i rozpoczął dyskusję na temat mojego wczorajszego zachowania na matematyce. Był ze mnie dumny!
- Nie dość, że postawiłaś się Weinberger to jeszcze nie zakablowałaś tej jędzy, a wzięłaś winę na siebie – ze zdumieniem usłyszałam, że cała szkoła dyskutuje tylko o tym i wszyscy mnie podziwiają. Mnie! Proszę, proszę, tego się nie spodziewałam.
Nauczycielka weszła do klasy i rozpoczęła wykład, nie wiem, czy była wśród nas choć jedna osoba, która jej słuchała. Mój sąsiad opowiadał coś pełen emocji, ale ja odpłynęłam gdzieś daleko. Myślałam o wczorajszej kozie, o dziwnym zachowaniu Austina, o dzisiejszym przesłuchaniu i o porannej rozmowie z siostrą. Jestem pewna, że coś ukrywa.
- Ally – głos Garby’ego dobiegał do mnie z bardzo daleka. – Ally!
Wróciłam do rzeczywistości. Spojrzałam na blondyna zamglonymi oczami i uśmiechnęłam się speszona.
- Wybacz, zamyśliłam się.
- Coś cię gryzie – to nie było pytanie. Mimo, że znamy się tak krótko, wiedziałam, że mogę mu ufać i mogę mu się wygadać. Zrozumie mnie.
Przez chwilę zastanawiałam się od czego zacząć. Wstydziłam się mówić o Austinie, brakowało mi na to odwagi.
- Myślę – zaczęłam, decydując się na ujawnienie części prawdy – że moja siostra i jej przyjaciółka coś ukrywają.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Dzisiaj rano były jakieś nieswoje. Widać było, że się martwią. Nigdy nie widziałam ani Kiki, ani Magi w takim stanie – mój rozmówca spojrzał na mnie zdumiony. Przyglądał mi się, a po chwili odezwał się słabym, cichym głosem.
- Maga? Nie mówisz chyba o Magdalenie Sparkle? – nie rozumiałam, dlaczego imię tej sympatycznej i zawsze uśmiechniętej dziewczyny, wywołuje w nim taką awersję.
- Owszem, mówię.
- Dureń ze mnie. Powinienem się domyślić, że Kika Dawson jest twoją siostrą – wyszeptał bardziej do siebie, niż do mnie. To było dziwne. Bardzo dziwne.
- Jeśli nie wytłumaczysz mi o co chodzi, już nigdy się do ciebie nie odezwę – wiem, słaba groźba, ale miałam taki chaos w głowie, że nic innego nie przyszło mi na myśl.
Garby uporczywie milczał. Nie wiedziałam, że się znają. Kika powinna o tym wspomnieć, kiedy pomagała przygotować mi się do randki. Chwila, nie powiedziałam jej z kim idę na tę randkę! Wiedziała tylko, że ze świetnym chłopakiem z mojej grupy z chemii.
- Brad? – spróbowałam ponownie. Odpowiedź wciąż się nie pojawiała. W końcu nadeszła, tak cicha, że prawie niedosłyszalna. Musiałam przysunąć się bliżej i pochylić ku mojego rozmówcy, by rozróżnić kolejne słowa.
- Dwa lata temu spotykałem się z Magą – zatkało mnie. Zaskoczył mnie.
- I? – naciskałam. To nie był powód do takiego zachowania. Gdy mówił o mojej siostrze, w jego głosie pojawiły się nuty urazy. Chciałam znać prawdę. Co mój niedoszły przyjaciel ma do mojej ukochanej siostrzyczki?!
- Gdybyś wtedy na pierwszej lekcji przedstawiła mi się imieniem i nazwiskiem, nigdy więcej nie zamienilibyśmy słowa – spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się. – Ale ciebie nie da się nie lubić. Jesteś słodka i urocza.
- Co ma do rzeczy moje nazwisko? – czułam się skołowana. Nie rozumiałam do czego zmierza Garby.
- Jesteś Dawson, a to oznacza kłopoty – mruknął.
- Zwariowałeś? – miałam ochotę krzyczeć i uderzyć go. Po raz pierwszy stykałam się z taką nienawiścią wymierzoną w kierunku kogoś mi bliskiego.
- Nie chcę niszczyć twoich iluzji.
- Dość! – kilkoro osób przyglądało nam się z zainteresowaniem. Ściszyłam głos i kontynuowałam. – Masz mi w tej chwili wszystko wyjaśnić!
- Ally – wydawał się zmęczony i smutny.
- Żądam wyjaśnień – wysyczałam mu wprost do ucha.
- Chcesz znać prawdę? – był wzburzony i wściekły. Mierzyliśmy się wzrokiem. Po łączącej nas sympatii nie został nawet cień. – Kika Dawson i Konstancja Dawson, twoja kuzyneczka, jak mniemam, to hipokrytki i najbardziej fałszywe dziewczyny, jakie poznałem. Wiesz dlaczego mówią, że jestem wyniosły i olewam innych ludzi? Spytaj siostrzyczek!
Dzwonek przerwał tę tyradę. Nim zdążyłam zareagować, Garby zerwał się z krzesła i wybiegł. Oddychałam ciężko, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Czułam pod powiekami łzy. Złapałam torbę i wybiegłam na korytarz. Musiałam pomyśleć w samotności. Starając się na nikogo nie wpaść, pobiegłam na zewnątrz i usiadłam pod drzewem. Po upale nie było śladu. Wzmagał się wiatr i zanosiło się na deszcz. Chłodne powietrze pomogło mi się uspokoić. Mogłam myśleć jasno. Garby nie jest osobą, która zachowywałaby się tak bez przyczyny. Coś musiało się wydarzyć przed dwoma laty, a ja nie spocznę, dopóki nie odkryję co.
- Ally – zawołał wesoły, dziewczęcy głos. Podniosłam oczy i zobaczyłam moją kuzynkę, zbliżającą się do mnie od strony budynku szkolnego.
- Hej – próbowałam się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego tylko dziwny grymas. Nadarzała się okazja do rozmowy z Kostką. Nie wiedziałam od czego zacząć. Pytać prosto z mostu nie chciałam, wyparłaby się wszystkiego. Konstancja jest w wieku mojej siostry. Przyjaźnią się, bo obie należą do tej samej grupy popularnych dziewczyn. Ludzie w szkole boją się jej, bo jest strasznie złośliwa, ale ma dobre serce. Tak przynajmniej myślałam do dziś, rozmowa na chemii zburzyła idealny obraz. Kostka mieszka po sąsiedzku z nową rodziną mojej rodzicielki, Penny. Po śmierci wujka w wypadku, przed pięcioma laty, ciocia Kristina zabrała córki z Nowego Jorku i przeprowadziła do Miami. Tato bardzo to przeżył, Axel był jego młodszym bratem. Dwa lata temu ciocia wyszła powtórnie za mąż, za jakiegoś dzianego gościa i wszyscy żyli sobie szczęśliwie. No, przynajmniej w teorii , bo Karl nie potrafi dogadać się z Emmą, moją młodszą kuzynką i często między nimi dochodzi do spięć.
- Co tu robisz? Znów spóźnisz się na lekcje – całkowicie zapomniałam o obecności Konstancji. Wstałam w miejsca i ruszyłyśmy w kierunku szkoły. Nieświadomie podsunęła mi doskonały pretekst do rozpoczęcia nurtującego mnie tematu.
- Musiałam się uspokoić – zrobiłam zbolałą miną, no, mam nadzieję, że taka była. – Pokłóciłam się z kumplem na chemii.
- To ten, z którym byłaś na randce? – widzę, że wiadomości szybko się rozchodzą. Bingo, kuzynko!
- Tak, Brad Garbowsky – mruknęłam i nie spuszczałam oka z Konstancji, chcąc zaobserwować jej reakcję. Zbladła i przystanęła, ale już po chwili opanowała się i obojętnym tonem kontynuowała rozmowę.
- Ach tak?
- Znacie się? – dobrze, że spoglądała w ziemię, bo wpatrywałam się w nią, jak wygłodniały sęp, czekający aby rzucić się na swój łup.
- Niezbyt dobrze – posłała mi wymuszony uśmiech i skierowała do biblioteki, zostawiając mnie na korytarzu. Idąc na angielski, zastanawiałam się, jak wyciągnąć prawdę z mojej siostry, kuzynki i Garby’ego.
W klasie byli już wszyscy. Szybko zajęłam miejsce, bojąc się kolejnego spóźnienia. Austin siedział już w środku. Zaklęłam w myślach, pewnie zmusi mnie do pójścia na przesłuchanie. Kompletnie o nim zapomniałam i nie miałam teraz głowy na śpiewy, tańce i upokorzenia. Nie wiem dlaczego, na widok blondyna uśmiechnęłam się. Siadając na krześle, przypomniałam sobie nasze splecione dłonie, gdy opuszczaliśmy szkolną kozę. „Jesteś jak blask słońca” – te słowa wciąż i wciąż brzmiały mi w uszach.
- Przestań, Ally! – krzyknęłam na siebie w myślach. Czas przygotować się psychicznie do trudów dzisiejszego dnia.
Do klasy weszła pani Speaker. Dziś miała na sobie sari w kolorze jasnej zieleni. Była podekscytowana dzisiejszym przesłuchaniem i całą lekcję mówiła tylko o tym.
- Niestety musieliśmy wprowadzić pewne zmiany, ale o tym opowiem szerzej w naszej małej świątyni sztuki – westchnęła głęboko. Zżerała mnie ciekawość, co też ta szalona kobieta wymyśliła. Mimo całego strachu przed występami, szczery entuzjazm pani Speaker udzielał się również mi. Z uwagą przysłuchiwałam się jej słowom i powoli zaczynałam się cieszyć na ten występ. Kiedy śpiewam, czuję się wolna i wyjątkowa. Jestem w tym dobra, więc chyba nie ma się czego bać. Tak?
- Hej Ally – Austin uśmiechnął się, kiedy wychodziliśmy z sali. Odpowiedziałam identycznym gestem i zaczęliśmy gawędzić o głupotach. Dostrzegłam na schodach Kikę w otoczeniu jej popularnych przyjaciół. Postanowiłam z nią porozmawiać.
- Muszę lecieć. Przeproś ode mnie Trish i Deza – zawołałam do blondyna, który wchodził na stołówkę.
- Dobrze. Widzimy się po lekcjach, wierzę w ciebie!
No tak, jeśli łudziłam się, że zapomniał o obietnicy to teraz wszelkie złudzenia się rozwiały. Pokiwałam głową i zaczęłam przeciskać się przez tłum.
Wśród szkolnej elity zajmującej schody, brakowało CeCe i Rocky, pewnie siedziały teraz w bibliotece, bo zaraz po lunchu miałyśmy mieć matematykę, a ruda naraziła się wczoraj równie mocno, jak ja. Weinberger nie była głupia. Mimo, że przyznałam się do ściągania, widziała, że to mój test był rozwiązany poprawnie. I dla mnie, i dla mojego wroga miały rozpocząć się ciężkie czasy.
Cieszyłam się z tego, że szkolnych przyjaciółeczek nie ma na widoku. Już wystarczająco się stresowałam, że muszę podejść do ludzi, którzy w hierarchii przewyższali mnie dziesięciokrotnie. Byli tam prawie wszyscy. Kika i Konstancja, Maga i jej brat Michael - kapitan drużyny koszykówki ze swoją świtą – bratem Rocky, Tylerem i Martinem Martinezem. Zauważyłam również blond czuprynę przyjaciółki mojej kuzynki – Theo Duncan.
Wzięłam głęboki wdech i pomachałam do siostry. Uśmiechnęła się i przywołała ruchem ręki.
- Cześć – drżenie w głosie było prawie niesłyszalne. Jest dobrze!
- O mój boże, czy to mała Ally? – zawołał Mike. Nie miałam pojęcia, że król szkoły wie o moim istnieniu.
-Tak – uśmiechnęłam się i zaczęłam denerwować się jeszcze bardziej.
- Trochę wyrosłaś od naszej ostatniej rozmowy – zaśmiał się. Mijaliśmy się codziennie na korytarzach, ale ja należałam do szarej masy, której ludzie z wyżyn nie dostrzegają.
- Jasne, mała Ally miała wtedy trzynaście lat – w głosie Kiki zabrzmiała złość. Pociągnęła mnie za rękę i zmusiła żebym usiadła obok niej. Nie wiedziałam co o tym wszystkim sądzić.
- Słuchaj siostrzyczko – zaczęła – doszły mnie słuchy, że umówiłaś się z Garbowsky’m. To się musi skończyć – jeszcze nigdy nie przemawiała do mnie w ten sposób. Zdziwiłam się, ale nim zdążyłam otworzyć usta i coś powiedzieć, uprzedził mnie Mike.
- Jeśli ten koleś się do ciebie zbliży, popamięta nas.
- Słucham? – od kiedy ci ludzie przejmują się, z kim się umawiam i co się ze mną dzieje?
- Nasza paczka nie zadaje się z tym śmieciem - czysta nienawiść i chęć zemsty, to chyba najlepsze określenie na ton Michaela.
- Od kiedy należę do waszej paczki? – byłam zdziwiona i zła. Jak Kika mogła wywlekać moje prywatne sprawy przed swoimi znajomymi?
- Mała, albo jesteś z nami i jesteś kimś, albo – nie dokończył. Przerwała mu dotychczas milcząca Maga. Wyglądała, jakby miała za moment się rozpłakać. Starała się ukryć ból i udrękę, ale na próżno.
- Mike, wyluzuj – uspokoiła brata. – Ally jest z nami – uśmiechnęła się do mnie, a ja wiedziałam, że wyciągnę od niej wszystko. Uśmiechnęłam się, choć miałam ochotę się rozpłakać. Nic nie rozumiałam. Uważałam Garby’ego za świetnego chłopaka. Dlaczego między nim, a tym gronem istnieje taka nienawiść? Zawsze marzyłam o przynależności do tego teamu, ale teraz, kiedy oni mnie chcieli, nie byłam pewna, czy nadal chcę należeć do tej paczki.
Po chwili rozległ się dźwięk dzwonka. Przerwa na lunch dobiegła końca.
Ruszyłam w kierunku sali 206, po drodze doganiając przyjaciół. Opowiedziałam im o wszystkim, ale wiedzieli równie mało, jak ja.
- Dawson, w jakim świecie ty żyjesz? – struchlałam. Obok nas stała Cecilia Jones i z dezaprobatą kiwała głową. Słyszała każde nasze słowo.
- Co masz na myśli? – zapytałam. Ciekawość była silniejsza niż duma i honor. Rudowłosa zaśmiała się.
- Garby dobierał się do twojej siostry, Magdalena, jego ówczesna dziewczyna ich nakryła – byłam przygotowana na wszystko, ale nie na to. Nie wierzyłam w to! Nie mogłam w to uwierzyć! Garby jest inny! Ktoś, kto tak pięknie opowiada o miłości nie może być jakimś zboczeńcem!
- Jeśli mi nie wierzysz zapytaj kogo chcesz – odezwała się CeCe widząc moją zszokowaną minę. Pogubiłam się. Co ma z tą sprawą wspólnego Konstancja? Dlaczego Brad tak bardzo ich nienawidzi? Jedyne, co zrozumiałam to ta pasja i pragnienie zemsty, które emanowało od Mike. Ktoś, kto skrzywdził jego ukochaną siostrę nie zasługuje na nic więcej.
Wchodząc do klasy, po raz kolejny postanowiłam dowiedzieć się prawdy. Czułam, że ta sprawa ma jakieś drugie dno, a ja je odkryję. Miałam na głowie jeszcze jedną sprawę – dziwne poranne zachowanie Magi i Kiki. Wiedziałam, że pojawią się na przesłuchaniu do musicalu i zaplanowałam tam wyciągnąć od nich wszystko.
- Proszę, proszę, panna Dawson niespóźniona – ironiczny głos Weinberger wyrwał mnie z zamyślenia. Błyskawicznie wróciłam na ziemię, a raczej do tego piekła. – Mam nadzieję, że również przygotowana. Do tablicy!
Wstrzymałam oddech. Wstając, rozejrzałam się po klasie i wtedy stało się coś dziwnego. Jones podniosła do góry kciuk i cichutko wyszeptała „powodzenia”. Na moment zastopowało mnie.
- Dawson! – matematyczka zniecierpliwiła się. Zamaszystym gestem wcisnęła mi podręcznik i długim szponiastym paznokciem wskazała zadanie. Biorąc kredę do ręki, modliłam się o ratunek. „Jeśli stanie się coś, co mnie wybawi od odpowiedzi, przez pół roku nie zjem czekolady!” - krzyczałam w myślach. Zaszumiał głośnik szkolnej radiostacji.
„Przez rok!”
- Uwaga uczniowie! – rozległ się głos sekretarki. Wstrzymałam oddech, a wraz ze mną cała klasa. Weinberger zacisnęła usta. Wygląda, jakby miał trafić ją szlag. – Przesłuchania do szkolnego teatru odbędą się za dziesięć minut. Wszystkich chętnych serdecznie zapraszamy do auli teatralnej. Za niedogodności i zmiany przepraszamy.
Dzwońcie trąby anielskie! Jestem uratowana!
- Ty też? – matematyczka posłała mi spojrzenie mówiące, że jeńców nie bierze.
- Tak pani profesor – nie spodziewałam się po sobie takiego opanowania i spokoju w głosie. Spodziewaliśmy się wybuchu, ale zamiast niego, Weinberger usiadła przy biurku i zaczęła notować, kto się pakuje.
- Idźcie, ale ostrzegam, kto wyjdzie z tej sali tylko po to, by opuścić lekcję, srogo tego pożałuje.
Pojedyncze osoby usiadły. Wróciłam na swoje miejsce i zabrałam swoje rzeczy. Zauważyłam, że pakuje się kilka osób również Trish i Dez oraz CeCe i Rocky. Szybko wyszliśmy, bojąc się, że nauczycielka zmieni zdanie i nas cofnie. Biegiem ruszyliśmy w kierunku teatru. Po drodze minęliśmy grupki uczniów również zmierzających na przesłuchanie. Wypatrzyłam w tłumie jasnoblond czuprynę.
- Austin! – krzyknęłam i pomachałam mu. Uśmiechnął się i odmachał.
- Cieszę się, że się odważyłaś – szepnął i przytulił mnie.
Weszliśmy do środka. Zatkało mnie na widok liczby zgromadzonych na auli osób. Dwie czwarte sali były zajęte, a wciąż schodzili się rządni sławy uczniowie.
Zajęliśmy pierwsze wolne miejsca. Szczęście mi sprzyjało, tuż obok siedziała Magdalena Sparkle. Sama. Kika znajdowała się gdzieś w pierwszych rzędach.
- Hej – szepnęłam. Odwróciła się zdziwiona.
- Ally? Myślałam, że boisz się występów publicznych.
- Jeszcze bardziej boję się starej Weinberger – mruknęłam posępnie.
- Słyszałam o akcji ze ściąganiem – pokiwała ze zrozumieniem głową. Teraz albo nigdy, postanowiłam zaryzykować.
- Słuchaj, Magdalena – zaczęłam niepewnie. Przyglądała mi się zaciekawiona. – O co chodziło rano? Tylko proszę, nie kłam.
Przez chwilę milczała bijąc się z myślami. Pochyliła się w moją stronę i wyszeptała:
- O twojego ojca. Nie zgadzam się z Kiką, że trzeba to przed tobą ukrywać.
Poczułam strach. Tato zawsze miewał szalone pomysły, gdyby nie Dominika, pewnie już dawno umarłabym z głodu, braku pieniędzy i opieki. Ciekawe co teraz wymyślił.
- Pojechał na jakiś czas do Arizony. Na zjazd fanów wiolonczeli – dokończyła Maga i spojrzała na mnie ze współczuciem. Strach zamienił się we wściekłość. Tego już było za wiele! Mój ojciec wyjeżdża na drugi koniec kraju, zostawia mnie samą i nie wspomina o tym ani słowem?! Bardzo często nie było go w domu, ale teraz przegiął. Powtórzyłam nowinę Trish. Uścisnęła mi dłoń.
- Wprowadź się do mnie na ten czas – kochana! Wiedziałam, że zawsze mogę na nią liczyć. Czułość zalała mi serce, ale już po chwili zmroził je paniczny lęk. Na scenie pojawiła się pani Speaker. Wszyscy zamilkli.
- Dzień dobry wszystkim! – zawołała do mikrofonu. – Na pewno zastanawiacie się, skąd ta nagła zmiana godziny. Wiecie przecież, że jesteśmy poważną jednostką. Otóż mam dla was nowinę, może dobrą, może złą, ale zdecydowanie zaskakującą. Tak spektakularnego wydarzenia jeszcze w naszej szkole nie było! – przerwała i pokiwała na jakiegoś jegomościa w czarnym garniturze. Wyglądał jak biznesmen albo właściciel zakładu pogrzebowego. Za nim stał drugi nieznany facet w okularach.
- Witajcie! – zawołał ten w garniturze– Nazywam się Robert Iger i jestem dyrektorem naczelnym The Walt Disney Company.
Pośród zgromadzonych rozległ się pomruk. Ważna szycha w naszej szkole? Tak, zdecydowanie tego jeszcze nie było.
- Wasze liceum zostało wybrane do programu „Być jak gwiazdy Disney Channel”. Więcej szczegółów poda wam pani Speaker.
Nauczycielka przejęła mikrofon i melodyjnym głosem kontynuowała:
- Mieliśmy wystawiać w tym roku „Sen nocy letniej”, jednak spotkał nas niesamowity zaszczyt i zostaliśmy wyróżnieni uczestnictwem w programie. Zasady wyglądają następująco, wystawiamy musical na podstawie jednego z filmów Disneya i rywalizujemy z innymi amerykańskimi szkołami.
Wstrzymaliśmy oddechy. To brzmiało jak sen! Zaczęłam się denerwować. Co innego skompromitować się przed szkołą, a co innego przed całym krajem. Chciałam wyjść, jednak myśl o czekającej w sali 206 matematyczce powstrzymała mnie.
Pan Iger wyjaśniał na czym polega program i co jest nagrodą. Dziesięć tysięcy dla szkoły i tygodniowa wycieczka dla aktorów do Włoch! Bomba, nigdy nie byłam w Europie!
- Zdecydowaliśmy, że nasz teatr wystawi „High School Musical”, a pomoże nam nie kto inny, jak choreograf i reżyser, pan Kenny Ortega.
Rozległy się brawa. Facet w okularach wyszedł na środek sceny i zaczął opowiadać, jak bardzo czuje się zaszczycony, że może z nami współpracować, bla, bla, bla. Jasne.
Zastanowiłam się, co wiem o tym filmie. Moja najmłodsza siostra go uwielbiała, dlatego chcąc, nie chcąc, widziałam go mnóstwo razy i piosenki znałam na pamięć. Koło Szekspira, Grease, Hair, Chicago czy Gorączki sobotniej nocy to nie leżało, ale z dwojga złego, mogłam w tym wystąpić.
- Uwaga, kochani! – pani Speaker znów przejęła mikrofon. – Jak wiecie jest to musical, więc będziemy potrzebować i aktorów, i tancerzy, i przede wszystkim dobrze śpiewających osób. Oczywiście nie każda rola będzie wymagała wszystkich tych umiejętności, więc nie martwcie się. Dla każdego coś się znajdzie. Dziś odbędzie się pierwszy casting, dla osób, które chcą śpiewać. Pozostali niech wpiszą się na listę i usiądą po lewej stronie.
Sporo osób wstało i przeszło na drugą stronę teatralnej auli, ale na swoich miejscach pozostało jeszcze wiele osób. Przesłuchanie mogło potrwać długo, także rację miał Austin mówiący, że nie zjawimy się dziś w kozie.
- Poznajcie Kelsi Perkins – drobniutka dziewczyna z burzą czarnych loków wstała i weszła na scenę. Miała miły uśmiech i wydawała się naprawdę w porządku. – Kelsi jest w ostatniej klasie i będzie naszą akompaniatorką – dziewczyna usiadła przy fortepianie i zaczęła przeglądać nuty.
- Nie przeciągając dłużej, niech każde z was podpisze się na tej liście, a ja będę wybierała po dwie osoby, chłopca i dziewczynę, którzy zaśpiewają piosenkę próbną. Powiedzmy, że „What I’ve been looking for”. Teksty leżą tam – wskazała ręką na plik kartek ułożonych na instrumencie. Minęło kilkanaście minut, nim wszyscy podpisaliśmy się na liście. W końcu zapanował spokój. Miałam ochotę stąd zwiać. Co ja sobie wyobrażałam? To nie dla mnie.
Pani Speaker wróciła na scenę z kartką w ręku i przez chwilę ją studiowała.
- Dobrze, a więc zaczynamy! Życzę wam i sobie powodzenia – usiadła przy stoliku wraz z panami ze stacji Disneya, z panią Ford, nauczycielką muzyki oraz z trenerem Clappem, który zajmował się zawsze stroną taneczną. Razem mieli wybrać obsadę.
- Może na początek Patricia Maria De La Rosa i Martin Martinez.
Trish wstała, życzyłam jej szczęścia. Niewiarygodne, jak potrafiła być opanowana. Ja, choć siedzę spokojnie w kącie, cała się trzęsę ze strachu.
Zaczęli śpiewać. Wiedziałam, że Trish ma kawał głosu, ale w połączeniu z głosem Deuca, zabrzmiała rewelacyjnie. Gdy skończyli, zebrali głośne oklaski. Moja przyjaciółka z zadowoloną miną wróciła na miejsce. Następni byli CeCe i Mike, również poszło im świetnie. Jedną z głównych ról mają jak w banku. Wszyscy byli zachwyceni.
Czas mijał. Wszyscy moi znajomi już wystąpili. Jednym poszło lepiej, drugim gorzej. Konkurencja była naprawdę ogromna, bo w naszym liceum aż roiło się od utalentowanych muzycznie uczniów. Zaczęłam coraz bardziej świrować. Minęła godzina, a ja wciąż nie zostałam wywołana. Trzęsłam się, a z mojej pewności siebie, nie pozostało już nic. Postanowiłam cichaczem wyjść i zrezygnować. Chrzanić matematykę, cały ten musical i tłum ludzi!
- Allyson Dawson i Austin Moon! – zawołał pani Speaker.
Blondyn wstał i ruszył w kierunku sceny, ja pragnęłam zapaść się pod ziemię. Trish kopnęła mnie z całej siły w łydkę i wypchnęła z loży. Nogi miałam jak z waty i nie widziałam przed sobą nic. Zaczęła ogarniać mnie panika. Czułam, że się rozpłaczę i ucieknę stąd. Cudem udało mi się wejść na scenę.
- Jesteście ostatni, pokażcie na co was stać – uśmiechnęła się nauczycielka.
- Gotowa? – zapytał blondyn. Spojrzałam na niego, na moich przyjaciół i wszystkich zgromadzonych w auli.
- Austin – zaczęłam – ja nie potrafię. Nie dam rady – chłopak złapał mnie za rękę i spojrzał mi głęboko w oczy.
- Boisz się, to normalne – podał mi mikrofon. – Ja też się boję, ale wyobrażam sobie, że jestem gdzieś indziej, w zupełnie innym miejscu, gdzie nikogo nie ma. Myślę sobie, że jestem tylko ja i muzyka. Zamknij oczy i zanurz się w dźwiękach – machnął ręką na Kelsi, zaczęła grać.
- Spójrz na mnie, tylko na mnie. Nie pozwolę ci się skompromitować, obiecuję. Proszę, Ally, zaufaj mi.
Zamknęłam oczy i kiwnęłam głową. Czułam ciepło dłoni Austina, wyobrażałam sobie, że jesteśmy tu sami. Tylko my i muzyka. Blondyn zaczął śpiewać:
It's hard to believe
That I couldn't see
You were always there beside me”
Nagle stało się coś niesamowitego. Cały strach się ulotnił, a ja usłyszałam swój głos:
Thought I was alone
With no one to hold…



_________________________________________
I jak się podoba, moje drogie?
Musiałyście tyle czekać na ten rozdział, ponieważ mój ukochany kot miał zabieg brzuszka i cały ten czas spędziłam z nim w lecznicy bez dostępu do swojego laptopa.
Pojawili się kolejni bohaterowie i dodałam trochę niespodziewanych atrakcji. Mam dobrze zaplanowaną całą intrygę z Garby'm i siostrami Dawson, ale nic więcej nie zdradzę poza tym, że nastąpią ciekawe zwroty akcji. Zabieram się za kolejny rozdział.
Kocham Was!

Wasza M.